Hej! Kończy się już pierwszy tydzień lutego, pora więc podsumować moje ostatnie zużycia. W grudniu udało mi się zdenkować może ze dwa produkty, góra trzy, stąd postanowiłam zrobić jeden wpis, w którym opiszę Wam produkty, które udało mi się wykorzystać do dna w grudniu i styczniu. Jestem z siebie naprawdę dumna, ponieważ pierwszy raz w życiu mam tak, że czuję potrzebę dokładnego zużycia produktu. Czasami niektóre kosmetyki nudziły mi się i szybko je wymieniałam, zapominając o tych już otwartych. Teraz mimo, iż zdarza mi się testować dwa produkty tego samego rodzaju, to staram się ułożyć pielęgnację lub makijaż w taki sposób, aby oba kosmetyki zużyć do końca. Styczeń był dla mnie łaskawy pod tym względem i uzbierało mi się łącznie 14 opakowań. Jeżeli jesteście zainteresowani, jakie produkty skończyły mi się w grudniu i styczniu, to nie zwlekajcie i przechodźcie do dalszej części wpisu.
Kupiłam ten podkład skuszona wieloma pozytywnymi opiniami. Wybrałam odcień 05, czyli najjaśniejszy z gamy. Był to dobry wybór, ponieważ bardzo ładnie zgrał się z kolorytem mojej skóry twarzy. Myślę, że gdyby nie to, iż był promowany, jako luksusowy i wyjątkowy produkt, moja opinia o nim byłaby lepsza. Podkład bardzo ładnie wyglądał od razu po nałożeniu, bardzo dobrze też zgrywał się z moim sypkim pudrem Bell. Jego krycie określiłabym jako średnie, z możliwością budowania. Ładnie pachniał i dobrze się rozprowadzał po twarzy. Nie zapchał mnie, ani nie wysuszał. Jego największą wadą jest jednak trwałość. Bardzo szybko znikał z twarzy, zwłaszcza z nosa i okolicy O ile z nosa, zawsze najszybciej znika mi podkład, zwłaszcza teraz, kiedy nosi się maseczki, to jednak w okolicy przy nosie, oczekuję lepszej trwałości. Czy do niego wrócę? Nie wiem. Jeżeli akurat w drogerii nie będzie mojego ulubionego podkładu, istnieje szansa, że sięgnę po ten, aby mi go zastąpił, póki nie kupię swojego ulubieńca.
Recenzja: TUTAJKOSMETYKI DO PIELĘGNACJI TWARZY
Garnier - Płyn micelarny 3w1 do skóry wrażliwej
Używałam wiele płynów micelarnych, ale zawsze wracam do tego. Obecnie nie korzystam z niego jako kosmetyku do zmywania całego makijażu. Natomiast ranem wykonuję nim wstępne oczyszczenie skóry z brudu i pozostałości po nocnej pielęgnacji (podobnie wieczorem, jeżeli nie mam makijażu), a podczas demakijażu zmywam nim makijaż oczu i ust. Bardzo dobrze radzi sobie z mocnymi pomadkami, jak Maybelline - Super Stay Matte Ink oraz wodoodpornym makijażem oczu. Nie podrażnia mojej skóry, ani delikatnych, wrażliwych oczu. Myślę, że mimo chęci testowania innych produktów tego typu, zawsze rzadziej lub częściej, będę do niego wracać.
Recenzja: TUTAJFluff - Balsam do demakijażu Maliny z migdałami
Mam nadzieję, że kiedy widzicie zdjęcie tego produktu w moich wpisach, to nie przewijacie dalej. Tak, tak... bardzo często się tu pojawiał (chyba w każdym denku), ponieważ idealnie sprawdza się w swojej roli. Maliny z migdałami to moja ulubiona kompozycja zapachowa, chociaż ze względu na mocno wyczuwalną słodycz, może odstraszyć wrażliwców. Balsam ten sprawdza się u mnie jako kosmetyk do demakijażu reszty twarzy - zmywam nim podkład i inne produkty, które nakładam na twarz. Świetnie rozpuszcza makijaż, bez względu na to, jak bardzo trwałe kosmetyki, zostały przeze mnie użyte. Z łatwością zmywa się za pomocą wody. Warto jednak pamiętać, że jest to cały czas I etap oczyszczania i należy po nim użyć żelu lub pianki. W kolejnym denku raczej nie będzie tego kosmetyku, ponieważ aktualnie testuję inny, ale mam go już w swoim koszyku w drogerii internetowej.
Soraya Plante - Roślinna esencja tonizująca
Linia Soraya Plante to dla mnie wielkie odkrycie w kwestii pielęgnacji twarzy. Poza wspomnianą esencją używałam już pianki do mycia twarzy, płynu micelarnego oraz kremów na dzień i na noc. Każdy z tych kosmetyków ma delikatny, naturalny zapach. Mimo braku mocno wyczuwalnych nut po powąchaniu esencji od razu czuć orzeźwienie. Podobne odczucia towarzyszą podczas jej nakładania. Tonizowanie to bardzo ważny etap pielęgnacji twarzy. Po myciu należy przywrócić skórze naturalne pH i moim zdaniem ten produkt działa tu tak, jak powinien. Esencja daje uczucie świeżości, a ewentualne ściągnięcie znika zaraz po przesunięciu płatka nasączonego tym produktem. Nawet dziś, będąc w Rossmannie zastanawiałam się nad jej zakupem. Stwierdziłam, jednak, że mam inny produkt do testowania i póki co muszę być bardziej rozsądna, jeżeli chodzi o kupowanie. Na pewno jednak, kiedy zużyję posiadane kosmetyki, ponownie kupię tę esencję tonizującą.
Oleiq - Hydrolat Lawendowy
Oleiq to marka, która zainteresowała mnie swoim wyglądem oraz szeroką ofertą produktów. Marka ta posiada wiele ciekawych hydrolatów, z których udało mi się przetestować już trzy. Lawenda to ostatni z nich. Jeżeli chodzi o zapach to najmniej mi się podobał, gdyż jest dość intensywny i moim zdaniem specyficzny. Po czasie przyzwyczaiłam się i udało mi się zużyć ten hydrolat do końca. Atomizer świetnie radzi sobie z rozpyleniem mgiełki - jest delikatna i obejmuje całą twarz. Ponadto woda ta bardzo dobrze odświeża i pielęgnuje skórę. Świetnie się sprawdza jako baza pod resztę kosmetyków pielęgnacyjnych, podbijając ich działanie. Na tę wersję zapachową raczej się nie skuszę, ale z chęcią przetestuję pozostałe. Obecnie mam wielką ochotę na wypróbowanie wody malinowej.
Soraya Plante - Naturalnie ujędrniający krem na noc
Z tym kremem od razu było mi nie po drodze, ponieważ byłam przekonana, że jest kremem na dzień. Później, gdy zaczęłam go używać rozczarowała mnie jego lekka konsystencja, trudność w rozprowadzaniu po twarzy oraz uczucie niedostatecznego nawilżenia, nawet po dołożeniu produktu. Nawet na chwile odstawiłam go na bok, ale chcąc dobrze Wam zrecenzować ten produkt, stwierdziłam, że muszę na nowo się z nim poznać. Nie za wiele się zmieniło, ale po czasie przyzwyczaiłam się do używania go. Zwłaszcza, że rano skóra po nim była dobrze nawilżona i sprężysta. Nie powodował też niedoskonałości. Był całkiem ok, ale raczej do niego nie wrócę, ze względu na odczuwany przeze mnie dyskomfort podczas stosowania go.
Jadwiga - Polska papka do cery trądzikowej
Praktycznie każdy z nas od czasu do czasu ma pojedyncze wypryski. Trudno jest powstrzymać się od wyciskania ich, a i niełatwo pogodzić się z ich wyjściem na światło dzienne. Osobom, które nie boją się wysuszenia skóry, idealnie sprawdzi się prezentowana przeze mnie papka. Jej zadaniem jest zasuszenie oraz wyciszenie widocznych zmian. Stosuję ją punktowo na noc i to nie sama, ponieważ mój chłopak także się z nią bardzo polubił. Papka zasusza powstałe zmiany oraz przyspiesza ich gojenie się. Zdarza się, że nałożę ją poza obszar nieprzyjaciela, ale nie zauważyłam, aby skóra w tym miejscu była bardziej wysuszona. Jestem bardzo zadowolona z tego kosmetyku i mam już nową sztukę, tym razem 110 ml.
KOSMETYKI DO PIELĘGNACJI CIAŁA
Isana - Olejek pod prysznic
Nie spotkałam się chyba z żadną osobą, która używałaby tego olejku zgodnie z jego przeznaczeniem. Zaklasyfikowałam go jako produkt do pielęgnacji ciała, ponieważ z założenia nim jest. Ja stosuję go do mycia pędzli i gąbeczek do makijażu. Dobrze radzi sobie z rozpuszczaniem nawet bardzo mocnego podkładu i korektora. Minusem może być to, że poza wręcz idealnym doczyszczeniem akcesoriów do makijażu, może rozpuścić klej, trzymający włosie. No i nieprzyjemnie pachnie. Chociaż i tak lepiej niż w starej wersji. Teraz ten zapach jest całkiem znośny. Mimo wszystkich jego wad bardzo go lubię i od paru lat ciągle go używam.
Ecodenta - Pasta do zębów z węglem drzewnym
Pasta przyciągnęła mnie do siebie swoim czarnym kolorem. Uwielbiam wszystko co czarne, więc jak mogłabym nie wypróbować czarnej pasty do zębów. Z założenia ma być ona wybielająca, jednak czy taka jest? Moim zdaniem dobrze doczyszcza zęby oraz odświeża jamę ustną. Ma bardzo delikatny miętowy smak, który nie przyprawia nas o pieczenie języka, a tym samym jest wyczuwalny w ustach. Efekt wybielenia zawdzięczamy tu jednak nie cudownemu działaniu pasty, a raczej kontrastowi, jaki pozostaje na zębach po jej użyciu. Tak, czy siak lubię tę pastę i mimo tego, że na blogu opisałam ją po współpracy ze sklepem internetowym, to nie była to moja pierwsza sztuka tego produktu. Nie jest to mój pierwszy wybór podczas zakupów produktów przeznaczonych do higieny jamy ustnej, ale zdarza mi się do niej wracać.
Fluff - Balsam pod prysznic Banany i migdały
Balsam ze względu na dość gęstą konsystencję bardzo przyjemnie rozprowadzało się po skórze. Słodki zapach banana połączonego z migdałami również umilał poranną i wieczorną toaletę. Produkt ten dobrze nawilżał skórę, nie podrażniał oraz dobrze domywał. Plusem jest iż jego zapach długo utrzymywał się na skórze. Do poprawy na pewno jest sposób aplikowania, gdyż butelka ta nie zawiera dozownika, przez co można wylać za dużo produktu. Bardzo się cieszę, że mogłam wypróbować ten kosmetyk, jeżeli nie używaliście tego typu kosmetyku zachęcam Was do przetestowania. Jednak moim zdaniem jest do jedynie taka ciekawostka i ja raczej nie kupię drugi raz. Jeśli dostanę na prezent na pewno nie wyrzucę i nie oddam, ale przez dość wysoką cenę, nie czuję się zachęcona do ponownego zakupu.
Dove - Żel pod prysznic Migdały i magnolia
Tutaj krótko, zwięźle i na temat: dove to moje ulubione żele pod prysznic. Mają bardzo przyjemną kremową konsystencję, dzięki której skóra na ciele nie jest przesuszona. Produkt ten występuje w wielu wariantach zapachowych, co również jest jego ogromną zaletą. Wersję migdały i magnolia miałam już kilka razy. Jest delikatna i otulająca jednocześnie. Tym razem jednak bardzo się męczyłam jej używaniem i nie mogłam się doczekać aż się skończy. Póki co muszę od niej odpocząć. Na szczęście miałam w zapasie inny zapach i od razu odczułam ulgę.
Soraya Plante - Naturalnie złuszczający scrub do ciała z wyciągiem z owsa
Naturalny, cukrowy peeling do ciała, który dobrze radzi sobie z pozbyciem się martwego naskórka. Ładnie pachnie - delikatnie i niedusząco. Ma dość zbitą konsystencję, która nie rozpada się podczas nakładania, dzięki czemu ma się ogromny komfort podczas rozprowadzania go. Mimo dość sporych drobin cukru nie rani skóry i jej nie podrażnia. Pozostawia za to efekt wygładzenia i nawilżenia. Minusem jest, że jest naprawdę strasznie mało wydajny. Na pewno zastanowię się jeszcze nad jego zakupem.
Pilarix - Krem mocznikowy
Moje odkrycie życia, jeżeli chodzi o nawilżenie i wygładzenie skóry ciała. Zapobiega wrastaniu włosków oraz zmiękcza skórę. Jest to krem o gęstej konsystencji, która dla niektórych może być zbyt kłopotliwa w rozprowadzaniu. Mam jednak wrażenie, że producent i tak na przestrzeni lat nieco ją ulepszył, ponieważ aplikacja zdaje się łatwiejsza niż kilka lat temu. Zapach też często jest oceniany za niezbyt ładny, a i tu wydaje mi się doszło do zmian na lepsze. Przyznam jednak, ze dzięki naprawdę dobremu działaniu tego produktu nigdy ani konsystencja, ani zapach mi nie przeszkadzały. Zużyłam już multum opakowań i na pewno wiele jeszcze przede mną.
KOSMETYKI DO PIELĘGNACJI WŁOSÓW
OnlyBio - Szampon nawilżający do suchej i podrażnionej skóry głowy
Tutaj denka dokonałam nie ja a mój ukochany, który zakochał się w zapachu mango. Początkowo tylko ja używałam tego szamponu, jednak robiłam to na zmianę z innymi i tak sobie stał i czekał aż w końcu nadejdzie jego dzień. Moim zdaniem szampon jest ok, ale nie robi efektu wow. Nie zauważyłam nawilżenia oraz ukojenia skóry głowy. Moja mama, której go poleciłam, jako fajny łagodny szampon drogeryjny, czuła wręcz, że skalp ją po nim swędzi. U siebie nie zauważyłam wzmożonego swędzenia, jednak przypadek mojej mamy pokazuje, że warto być ostrożnym w jego używaniu. Mój Kuba, jak to facet, korzystał z tego szamponu, jak z produktu 8w1, czyli mył nim wszystko, co się tylko da i nie zauważył ani podrażnienia, ani swędzenia. Cieszył się za to czystą skórą w każdym miejscu i cudnym zapachem. Dla siebie raczej nie kupię, bo mam lepsze szampony, ale jeżeli ukochany sobie zażyczy to jak najbardziej, ten produkt jeszcze nas odwiedzi.
To już wszystkie moje zużycia z ostatnich dwóch miesięcy. Znacie, któryś ze wspomnianych przeze mnie kosmetyków? Jak Wam idzie denkowanie? Dajcie znać w komentarzach.
ciekawe denko ;)
OdpowiedzUsuńCałkiem ładne denko.
OdpowiedzUsuńCoś jest w tym micelu z Garnier, bo ja testuję różne, a zawsze finalnie do niego wracam.
Z zaprezentowanego denka najbardziej zaciekawił mnie jeden produkt: Fluff - Balsam do demakijażu Maliny z migdałami! :) Bardzo chciałabym go przetestować.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie kochana!
Całkiem zacne denko :) W grudniu też miałam bardzo małe zużycie :)
OdpowiedzUsuńLoved your products! Thanks for sharing! <3
OdpowiedzUsuńwww.pimentamaisdoce.blogspot.com
Marka Soraya jest nadal obca w moim kraju, ale myślę, że formuła kosmetyków jest dobra.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia.
Fajne denko :) Znam pierwszy podkład, lubię do niego wracać:*
OdpowiedzUsuńJuż od jakiegoś czasu chcę wypróbować ten balsam do demakijażu i w końcu chyba go kupię :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię żele Dove. Zresztą tak jak micele Garniera :)
OdpowiedzUsuńSpore denko, też bardzo lubię ten płyn Garnier
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
zainteresowała mnie ta papka do cery trądzikowej i balsam do demakijażu;)
OdpowiedzUsuńPłyn micelarny Garniera znam i bardzo lubię. O podkładzie Wonder Match słyszałam sporo dobrego, ale nie wiem jeszcze czy się na niego skuszę.
OdpowiedzUsuńCiekawe denko. Z kosmetyków miała tylko płyn Garnier :-)
OdpowiedzUsuńNa prawdę sporo ciekawych produktów, wiele z nich mam w planach sprawdzić - balsam fluff, krem Soraya czy hydrolat oleiq :) Miałam z kolei płyn garniera i żel Dove - oba niby ok, ale nie rozumiem do końca fenomenu. Co do żeli jeszcze to mi nie pasują do końca zapachy, miałam mandarynkę - na początku była super, ale po koniec już mnie męczyła :D Znam też peeling Soraya - jeden z moich ulubionych, chociaż porzeczka zdecydowanie lepsza. Jak nie miałaś to polecam! :)
OdpowiedzUsuńNie miałam żadnego kosmetyku z Twojego denka ;)
OdpowiedzUsuńLubię ten podkład Eveline :)
OdpowiedzUsuńbardzo fajne denko :)
OdpowiedzUsuńJestem chyba jedyną osobą, której ten olejek Isana się nie sprawdził do mycia pędzli🙊 za to peeling Soraya bardzo polubiłam, chociaż ja mam akurat wersję z czarną porzeczką 😉
OdpowiedzUsuńWczoraj właśnie użyłam po raz pierwszy podkładu Eveline. Bardzo ładnie wygląda na skórze, ale miałam wrażenie, że aktualnie mam trochę za suchą cerę, aby go używać. Potrzebuję czegoś bardziej nawilżającego.
OdpowiedzUsuńMiałam płyn micelarny z Garniera:) Bardzo fajny był i też często do niego wracam ;)
OdpowiedzUsuńMi ta papka się w ogóle nie sprawdziła :)
OdpowiedzUsuń„Zapraszam także do siebie na nowy post - KLIK
Balsam do makijażu marki Fluff mnie zaciekawił, ostatnio używałam od nich balsam do ciała i jestem zachwycona. Hydrolaty lawendowe uwielbiam, ale tego jeszcze nie miałam:)
OdpowiedzUsuńJa ostatnio otwarłam nowe kosmetyki, więc niema puki co denkować :D
OdpowiedzUsuńZ tego wszystkiego miałam płyn micelarny z Garniera i był ok.
OdpowiedzUsuńMoje odkrycie roku to zdecydowanie rękawiczka do demakijażu od GLOV. Na pewno już ze mną zostanie. https://glov.co/pl/produkt/demakijaz/original/rekawiczka-do-demakijazu-cery-mieszanej-glov-on-the-go-w-eko-opakowaniu/
denko godne podziwu:D moje jest nieco mniej epickie... tak że nawet go nie fotografuję;p
OdpowiedzUsuńUżywałam kiedyś tego płynu micelarnego z Garnier i tego go bardzo lubiłam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam na nowy post :) jusinx.blogspot.com.
A lot of interesting things have ended! I also love micellar water Garnier
OdpowiedzUsuńW takim razie będę pierwszą osoba, która powie, że stosowała olejek z Isany zgodnie z jego zastosowaniem i to w starej śmierdzącej wersji ;)
OdpowiedzUsuń