Hej! Makijaż to świetna opcja dla tych z nas, którzy lubią eksperymentować z wyglądem. Wielość różnego rodzaju kosmetyków pozwala nam całkowicie zmienić twarz lub nieco podkreślić jej walory. Podkłady, korektory, pudry, bronzery, róże i rozświeltacze zdobią nasze twarze. Myślę, że każdy z nas ma taki obszar makijażu, który lubi najbardziej. Ze względu na moje zamiłowanie do wszystkiego, co błyszczy, najchętniej dodaję sobie blasku za pomocą rozświetlacza. Dzięki temu kosmetykowi podkreślam, te części twarzy, które chcę jak najmocniej wyeksponować. Zaznaczam nim kości policzkowe i łuk kupidyna. Czasami zahaczę także o nos. Bez wątpienia jest to produkt, którego sobie nie szczędzę. Dziś postanowiłam podzielić się z Wami moimi ulubionymi kosmetykami do makijażu w tej właśnie kategorii. Jeżeli jesteście ciekawi, jakie rozświetlacze zawładnęły moim sroczym sercem, to zapraszam do dalszej części wpisu.
*kolejność jest przypadkowa
Makeup Revolution x Kitulec - #GLOWKITULCA TOPPER #KEMBELLISH
Revolution posiada w swojej ofercie kosmetyki o bardzo skrajnej jakości - od takich, które świetnie się sprawdzają po średnie, aż po buble. Uważam jednak, że marka ta potrafi robić naprawdę przyzwoite rozświetlacze. Kosmetyk, o jakim chcę wspomnieć w dzisiejszym wpisie powstał we współpracy z Kasią znaną, jaką Kitulec. Nie śledzę za mocno jej twórczości, stąd nie kusiło mnie, aby ślepo zaufać produktom, pod którymi się podpisała. Ze względu na to, iż jej paletki były i są dostępne zarówno w drogeriach Hebe, jak i wielu internetowych, a sama Kitulec jest znana wśród Youtuberek i miłośników makijażu, zrobiło się nich bardzo głośno. O ile po recenzjach miałam wątpliwości, bo wiadomo, że każdy ma inne oczekiwania wobec rozświetlaczy, to po obejrzeniu filmu samej współtwórczyni produktu, stwierdziłam, że muszę je mieć. Po nagraniach Kasi zauważyłam, że mamy podobne upodobania co do świetlistości naszego makijażu. Uwielbiam błysk, nakładam bardzo dużo produktów rozświetlających i nie wstydzę się tego. Kitulec także na nagraniu z prezentacją palet nie szczędziła sobie swoich produktów, wykonując makijaż pełen blasku, który pewnie nie każdemu przypadłby do gustu. Nie wszyscy muszą lubić świecić się jak latarnia, więc w pełni to rozumiem :D Ja jednak zakochałam się w tym, co można uzyskać dzięki paletom #GLOWKITULCA. Swojego ulubieńca znalazłam w palecie topperów i jest nim rozświetlacz #KEMBELLISH.
Jest to szampański odcień z nieco złotymi tonami o mega intensywnej pigmentacji. Czasami dodaję na wierzch #KCRYSTALLISE, aby go rozjaśnić, ponieważ nie należy do najjaśniejszych rozświetlaczy. Może więc nie do końca sprawdzać się u osób z bladą cerą, gdyż istnieje szansa przyciemnienia jej. Mnie to nie przeszkadza, gdyż #KCRYSTALLISE radzi sobie z rozjaśnieniem go, a dodatkowo pięknie się wtapia we wcześniej nałożony bronzer. Jeżeli kochacie efekt tafli to ten rozświetlacz na pewno przypadnie Wam do gustu.
Wibo - Million Dollar Glow Bouncy Highlighter
Wibo podobnie jak Revolution słynie z rozświetlaczy o niebanalnym błysku. Są to produkty dość tanie, ale sprawdzające się jako zamienniki droższych tego typu kosmetyków. Million Dollar Glow zaskakuje bardzo ładnym opakowaniem oraz sprężystą konsystencją. Kiedy go dotkniecie poczujecie, jak delikatnie ugniata się pod palcem. Zaletą tego produktu jest także jego gramatura, która wynosi 10 g. Rozświetlacz ten ma się bowiem sprawdzić nie tylko do makijażu twarzy, ale również do rozświetlenia całego ciała.
Podobnie jak wcześniej wspominany produkt można tu zauważyć złotawe tony. Nie uzyskamy nim jednak efektu tafli. Poza złotym dominującym odcieniem, rozświetlacz ten ma w sobie srebrne drobinki, które są zauważalne także po jego zaaplikowaniu. Tak jak poprzednik może być nieco za ciemny dla niektórych cer. Jeżeli chcecie się dowiedzieć o nim czegoś więcej to zapraszam
TUTAJ, gdyż jakiś czas na blogu pojawiła się jego recenzja.
Anastasia Beverly Hills - Amrezy
Był czas, że o tym rozświetlaczu pisał cały Internet. Dla wielu z nas był nieuchwytny przez swoją dostępność. Wyprzedał się praktycznie od razu oraz wszedł na rynek, kiedy Anastasia Beverly Hills nie była jeszcze dostępna w polskich Sephorach. Całe szczęście jakiś czas później ABH zawitała i do polski, a na Mikołajki (??) był rzut tego właśnie rozświetlacza, który chodził za mną od momentu, kiedy miał swoją premierę. Pierwsze, co rzuca się w oczy to bardzo ładne eleganckie opakowanie. Po otwarciu entuzjazm i ekscytacja również nie odpuszczają, gdyż piękny wypiekany wzór także robi wrażenie.
Był czas, że nie wychodziłam z domu bez nałożenia na swoje kości jarzmowe tego rozświetlacza. Jego odcień jest już bardziej uniwersalny ze względu na mocniej szampańskie tony. Nie jest on intensywny jak chociażby #KEMBELLISH Revolution, jednak to, co pozostawia na twarzy świetnie komponuje się z eleganckim wyglądem zewnętrznym. Dzięki niemu otrzymamy na twarzy piękną lśniącą taflę bez przybrudzenia twarzy kolorem. Jestem nim zachwycona. Niestety była to wersja limitowana i nie jest już nigdzie dostępny.
Fenty Beauty - Diamond Bomb How Many Carats?!
W opakowaniach kosmetyków Fenty Beauty jest coś przyciągającego - są minimalistyczne i bardzo estetyczne. Całość jest wyważona w punkt. Rozświetlacz Diamond Bomb How Many Carats?! poza sześciokątnym pudełkiem z nazwą marki, skrywa w sobie piękny zatopiony brokat. Dla samego opakowania chce się go mieć. W środku jest jeszcze lepiej.
Wewnątrz mamy biały iskrzący się rozświetlacz, którego wadą jest łatwość, z jaką się brudzi. Na szczęście nie wpływa to na jego wygląd na skórze zwłaszcza, że jest to produkt, który nie pozostawia koloru. Baza produktu jest przezroczysta, a w niej znajdują się pięknie błyszczące iskierki. Sprawdzą się nie tylko na szczytach kości jarzmowych, ale także jako produkt na całe ciało. Efekt możecie zobaczyć w recenzji, którą przeczytacie
TUTAJ. Miałam zrobić porównanie kilku rozświetlaczy tego typu (i zapewne to zrobię), ALE ten jest jedyny w swoim rodzaju i żadnym z nich mimo wielu podobieństw nie uzyskałam takiego blasku. Jest cudowny jako jedyny produkt podczas rozświetlania oraz jako topper na inny kosmetyk.
Uważni na pewno zauważyli na górze mój dopisek a propos przypadkowej kolejności opisywanych przeze mnie produktów. Jeżeli miałabym wybrać najlepszy z tych czterech kosmetyków byłoby mi niezwykle ciężko. Każdy z nich to inny efekt, który sprawdzi się podczas innego makijażu lub po prostu nastroju. Lubię wszystkie i często do nich wracam. Poniżej swatche wszystkich obok siebie:
Lubicie rozświetlacze? Wolicie mocniejszy blask, czy lekkie rozświetlenie? Z chęcią poznam Waszych ulubieńców w tej kategorii.
Lubię rozświetlacze w każdej postaci - od delikatnych do tych mega;).
OdpowiedzUsuńAnastasia najbardziej do mnie przemawia :)
OdpowiedzUsuńGlow się musi zgadzać :)
OdpowiedzUsuńPięknie to wygląda :)
OdpowiedzUsuńMój świat, kocham rozświetlacze :)
OdpowiedzUsuńI super :) trzeba lśnić :)
OdpowiedzUsuńPiękne, błyskotliwe i migoczące :)
OdpowiedzUsuńJa zaś nie używam rozświetlacza u siebie :)
Super! Ja od lat używam jednego, ulubionego rozświetlacza z The Balm. Póki co mój numer jeden, ale ostatnio wpadł i w ręce również rozświetlacz Yves Rocher i też się polubiliśmy :))
OdpowiedzUsuńOstatnio bardziej przekonałam się do rozświetlaczy. Najczęściej sięgam po jeden z wariantów od Sensique :)
OdpowiedzUsuńnajbardziej przemawia do tzw. Glow Kitulca:D swojskie mazidło a nie jakieś zagramaniczne:D
OdpowiedzUsuńFantastyczna kolekcja rozświetalczy. Ja mam tylko jeden z Vita Liberata i jest on w kremie, ale daje bardzo delikatny efekt.
OdpowiedzUsuńPiękne opakowania mają, uwielbiam rozświetlacze z wibo :)
OdpowiedzUsuńRzadko sięgam po rozświetlacze, chociaż to pewnie błąd...
OdpowiedzUsuńPrzydatne zestawienie
OdpowiedzUsuńUwielbiam rozświetlacze, tych akurat jeszcze nie miałam, ale ostatnio używam z Ecocery i jestem z niego bardzo zadowolona:)
OdpowiedzUsuńPiękne :-) Bardzo lubię rozświetlacze :-)
OdpowiedzUsuńUwielbiam rozświetlacze :) Wszystkie mi się mega podobają :) Ja teraz mam z Wet n Wild i jestem zadowolona :)
OdpowiedzUsuńWszystkie są piękne :)
OdpowiedzUsuńJa ostatnio używam klasyk z Lovely w wersji Silver, a wcześniej non stop sięgałam po Lily Lolo, aż zużyłam go w całości :D
OdpowiedzUsuńMoja przyjaciółka byłaby zachwycona tym postem bo kocha rozswietlacze. Ja nie przywiązuje do nich uwagi, mam kilka ale bardzo rzadko używam.
OdpowiedzUsuńKażdego bym spróbowała!
OdpowiedzUsuńUwielbiam wszystko co się błyszczy <3
OdpowiedzUsuńPiękne te rozświetlacze :) Ja częściej sięgam po bronzery, ale i rozświetlacze zaczynają się u mnie nieśmiało pojawiać.
OdpowiedzUsuńPierwszy z ostatniego zdjęcia najbardziej mi się podoba :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!